TotaI_Cv7
Rada Klanu
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Debris
|
Wysłany: Pią 11:34, 17 Lis 2006 Temat postu: Planeta Biertinia |
|
|
Planeta Biertinia
Prolog
Był wieczór. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Dwa mechy typu Snajper stały na końcu doliny i skanowały okolicę. Po ich prawej i lewej ręce jak okiem sięgnąć rozpościerały się wielkie góry. Szczyty tych kolosów całe były ukryte w pomarańczowych od słońca chmurach. W dole na wprost rozciągała się wielka, zalesiona dolina, której środkiem płynął szybko mały strumyk wpadający do głębokiego jeziora.
:arrow:Na przełęczy za doliną wznosił się, niepasujący do tego miejsca, budynek wyglądający z pozoru jak stacja badawcza. Dwaj piloci w mechach jednak dobrze widzieli, że jest on jednak nie tym, na co wygląda, gdyż w rzeczywistości był fabryką i magazynem broni oraz jednostek ekspedycyjnych KED.
Oni też nie byli tu przypadkiem. Należeli do Ligi Najemników i dziś zostali wynajęci przez oficera armii Dominium do obrony tej placówki. Po ostatniej próbie zniszczenia fabryki przez rebeliantów stacjonujących na tej planecie, większość dział obronnych została zniszczona.
:arrow:Najemnik spojrzał na zegarek w swoim komputerze. Dochodziła w pół do siódmej. Pilot szybko napisał coś na swoim komunikatorze i wysłał wiadomość. Po chwili obaj piloci zawrócili maszyny i szykowali się do odwrotu.
:arrow:Nie mogli wiedzieć, że w lesie trzy kilometry od nich chowają się cztery mechy typu Robal i to nie byle jako wyposażonych. Każdy z nich miał wmontowaną parę modułów maskujących i modułów namierzających, mieli również najlepsze uzbrojenie: lance tachionowe i lasery snajperskie. Jeden z nich podniósł swój laser i wymierzył go w jednego ze snajperów. Po chwili jednak, odebrał jakąś wiadomość, opuścił broń i przyczaił się, jak inne Robale, by poczekać aż piloci w snajperach się wycofają.
9 sierpnia 2285r. wtorek 11,20-13,00
Kapitan Anthony Crothorm przechadzał się już jakąś dobra chwilę po małym pokoju gościnny, w pewnym opuszczonym bloku na przedmieściach jednego z większych miast planety Assuri, która jest centralną planeta układu Sillus. Naprawdę była to jedna z mniejszych baz rebeliantów walczących o niezależność Wolnych Światów - sektora galaktyki, który ogłosił ja podczas odłączenia się od reszty po zapadnięciu się tunelu przestrzennego.
Rebeliant podrapał się po brodzie. Miał około trzydziestu pięciu lat. Jego rysy były ostre, oczy wiecznie podkrążone, a krótki zarost nigdy nie znikał z jego szpiczastego podbródka. Miał bystre, podejrzliwe oczy i krótkie pomarszczone czoło, na które nachodziły lekko, czarne włosy. Był dobrym pilotem, mechy prowadził od piętnastu lat i wiedział, czego oczekuje od każdego rodzaju tej maszyny bojowej.
Spojrzał na swojego przyjaciela Jony’ego Carwon’a, który razem z nim został zwerbowany do misji na planecie Biertinia. Był to dwudziesto siedmio letni porucznik. Z Anthonym znali się od siedmiu lat, on też był jego pierwszym nauczycielem pilotażu mecha. Jego twarz wyglądała bardzo nie pozornie. Chłopięce rysy, wiecznie nieuczesane długie włosy, czujne błękitne oczy. Każdy, kto go znał wiedział jednak, że za tym nie pozornym wyglądem kryje się człowiek gotowy na wszystko, doświadczony komandos.
Pokuj, w którym się znajdowali był niemal idealnym kwadratem. Na podłodze rozwinięty był pierzasty, beżowy dywan. Przy ścianach stało nie wiele mebli. Przy jednej dłuższej średniej wielkości szafa i biurko, a naprzeciwko nim czarna wersalka. Na ścianie nad biurkiem, wisiał duży trójwymiarowy obraz statku kosmicznego, tylko on wyglądał bardziej nowocześnie, po za tym pokuj przesiąkał starociom.
Rebelianci czekali na przybycie Starszego Komodora Eryka Roy’a, który miał im przedstawić zadanie, jakiego mieli się podjąć i przyprowadzić dwóch pomocników. By ich rozpoznać mieli się posłużyć wcześniej ustalonym hasłem. Po dwudziestu minutach usłyszeli pukanie do drzwi. Powtórzyło się ono trzy razy, tak jak ustalili. Jony podszedł otworzyć.
Jego oczom ukazała się pulchna twarz, a nad nią łysa głowa. Gdy otwarł drzwi zobaczył jeszcze inne postacie. Grubszy człowiek, który wyglądał na jakieś czterdzieści lat, trzymał w reku paczkę. Dwaj pozostali wyglądali na nieco młodszych od Jony’ego. Jeden z nich był również łysy jednak dobrze zbudowany i co można było wnioskować po dużych mięśniach również silny. Drugi był zupełnym przeciwieństwem pierwszego, był chudy i miał długie jasno brązowe włosy, charakterystyczne u niego były też niebieskie, nieco skośne oczy.
Grubszy z przodu podniósł paczuszkę by ja im pokazać. Po czym spytał:
- Zamawialiście nowa wersję komunikatorów?
- Na jutro rano – powiedział Anthony, poznając w pytaniu część umówionego hasła – weźmiemy jednak już teraz – Dokończył odzew. Po czym zaprosił ich ruchem ręki do środka. Gdy już wszyscy weszli odezwał się grubszy.
- Witam, jestem Eryk Roy, to jest podporucznik Key Lee, – wskazał na tego ze skośnymi oczyma, a on lekko skinął głową – a to jest Gorg Miler – pokazał na umięśnionego.
- Witam – odparł Anthony – Jak już wiemy jak się nazywacie, a wy pewnie już wcześniej wiedzieliście, kim jesteśmy, więc przejdźmy do konkretów. Na czym ma polegać to zadanie?
- Siadajcie – powiedział do wszystkich, rozpakowując z paczki małe kwadratowe urządzenie i naciskając jeden przycisk na dołączonym do niego pilocie, po chwili ich oczom ukazała się wirtualna makieta wyspy. Gdy to się stało wszyscy usiedli. – To wyspa Nova na planecie Biertinia. Na tej przełęczy znajduje się nowoczesna fabryka jednostek ekspedycyjnych Dominium, broni i pocisków. – Eryk nacisnął jeden przycisk i obraz zbliżył się do owej przełęczy - Dzisiaj rano nasze mechy zaatakowały tę bazę niszcząc większą część dział obronnych. Wiele naszych maszyn uległo zniszczeniu, a ich piloci w kapsułach ratunkowych zostali wyłapani przez wroga. Moglibyśmy zaatakować drugi raz by zniszczyć fabrykę, ale nie chcemy poświęcać naszych, którzy są tam przetrzymywani. Waszym zadaniem będzie uwolnienie ich z niewoli i odeskortowanie ich w bezpieczne miejsce, my po pary dniach, gdy dotrą do nas posiłki uderzymy po raz drugi by zniszczyć fabrykę. – Zrobił chwilowa przerwę by spojrzeć na wszystkich, po czym zaczął mówić dalej – Za sto trzydzieści pięć minut na łące za miastem wyląduje prom kosmiczny, którym udacie się na sąsiednia wyspę Novej – Loix. Z niej na Nova przypłyniecie łodzią podwodną, by stacjonujące na wyspie patrole Ligi najemników was nie zauważyły, a mechy zostaną wyładowane w tej do polowy zalanej jaskini – nacisnął kolejny przycisk na pilocie, który trzymał i obraz znowu pokazywał cała wyspę zaznaczając na czerwono miejsce jaskini.
- Zostaliśmy poproszeni by nie brać ze sobą swoich maszyn – zauważył Jony.
- Prawda i co powstrzymaliście się? – spojrzał przez chwile na Anthony’ego, po czym wyjaśnił - Nie będziecie prowadzić swoich maszyn, a te, które wam damy – uśmiechnął się Eryk – są to naprawdę unikatowe pojazdy. Prosto z fabryki LOR –Jony spojrzał, na Roy’a pytająco – tak poruczniku dostaniecie Robale. Nie możecie zostać zauważeni. O nich jednak porozmawiamy w hangarze, na Biertinii bo tam na was czekają. Teraz pokażę wam którędy iść by nie wpaść na najemników, – wcisnął następny przycisk i na mapie pokazały się fioletowe obszary i przerywana czerwona linia, która je omijała – fiolet to zasięg ich patroli a najbezpieczniej iść tędy – wskazał na linię.
- Skanery w mechach i tak w każdej chwili mogą nas wyłapać – skrzywił się Gorg
- Dla tego nie dostaliście do tej misji zwykłych mechów tylko specjalnie wyposażone Robale, ale do tego wrócimy potem. – Eryk spojrzał na zegarek – O… już po dwunastej, czas się zbierać. Wyjdźcie na zewnątrz ja jeszcze chwilę porozmawiam z Anthonym i do was dołączymy.
Jony otworzył drzwi i wyszedł pierwszy za nim Gorg i na końcu Key. Gdy drzwi się zamknęły dwaj rebelianci z przodu usłyszeli za sobą głos Key’a:
- Idźcie dogonię was muszę jeszcze do toalety pewnie gdzieś tu jest.
- Nie ma sprawy – odparł spokojnie Jony i poszedł dalej schodami w duł.
Key rozejrzał się niby to za toaleta po korytarzu. Od drzwi, z których wyszedł korytarz prowadził w prawo i w lewo na jego środku umieszczone były, schody w duł. Wszędzie było bardzo brudno i unosił się kurz. Key nie szukał jednak toalety, gdy znikli mu z oczu dwaj rebelianci szybko przykucnął przy drzwiach i zaczął nasłuchiwać. Usłyszał jednak tylko dźwięk rokowej muzyki chyba jakiś utwór Jem’a Bem’a, ale nie był pewien, który zagłuszał mu to, co mówią. Szybko zrezygnował z podsłuchiwania i by nie zostać na tym przykryty pobiegł schodami do reszty.
Anthony i Eryk jednak mimo zapowiedzi nie zeszli na duł tak szybko, bo dopiero po upływie dwudziestu minut.
Za budynkiem nie było już miasta. Po prawej ich ręce rozciągały się aż po horyzont pola uprawne, na których pracowali ludzie przy żniwach. Po środku aż do prawej strony rozciągały się mgliste wzgórza.
Przy bloku stał ciężarowy poduszkowiec, którym przyjechał tu Eryk. W środku byli już Jony, Gorg i Key. Eryk podszedł do kabiny pilota, a Anthony z tyłu do reszty rebeliantów.
Podróż minęła spokojnie. Jednak żadna rozmowa się nie kleiła. Gorg próbował zagadywać Anthonego, ale po paru nieudanych próbach zrezygnował.
Po dziesięciu minutach dojechali spokojnie za pierwsze wzgórze i stanęli. Dalej nie rozmawiając czekali na prom. Po dziesięciu minutach się pojawił, był to mały prom pasażerski. Zapowiadała się długa i uciążliwa podróż na Biertinię.
9 sierpnia 2285r. wtorek 17,00-18,20
Jony siedział na jednym z wygodnych foteli w pomieszczeniu pasażerskim promu. Mimo ich obaw podróż z uciążliwą nie miała nic wspólnego. Ktoś zadbał o ich wygodę. Prom miał dwa pomieszczenia, nie licząc kabina pilota, ale tam miał dostęp tylko Eryk i Anthony. Pozostałe to pokuj pasażerski i taktyczny. W nim był stuł, do którego była przyklejona mapa wyspy i pięć krzeseł, tam jeszcze przed godzina rozważali bardzo dokładnie wszystkie niebezpieczeństwa, od których mogło zależeć powodzenie misji i wszelkie najlepsze rozwiązania. Teraz wszyscy, oprócz Eryka i Anthonego, którzy rozmawiali z pilotem, wypoczywali w pokoju pasażerskim. Znajdowały się w nim cztery fotele w rogach, przy każdym z nich był mały barek na wyciagnięcie ręki, a pomiędzy jedną parą foteli stała też sofa na dwóch ludzi.
Jony poruszył się na fotelu by obrócić się do pary rebeliantów, którzy właśnie wyszli z kabiny pilota. Eryk dał jeszcze przez ramię jedną instrukcje pilotowi i zamknęły się za nimi rozsuwane drzwi prowadzące do kabiny.
Eryk rozejrzał się po rozwalonych na fotelach Komandosach, potem w oczy Anthony’emu a ten odchrząknął i zaczął mówić
- Jony – spojrzał na niego – ty zaraz pójdziesz ze mną do pokoju taktycznego musimy tam cos obgadać. Wy – tu spojrzał na Gorg’a i Key’a zostaniecie tutaj Eryk z wami obgada waszą taktykę.
Gdy za Jony’em zasunęły się drzwi Eryk zwrócił się do Key’a i potem właściwie tylko do niego mówił. Gorg mógł się tylko przyglądać.
Okazało się, że Kay zna się na podkładaniu bomb i brał udział w wielu misiach w którzy musiał wysadzać jakiś budynek czy kopalnię zasobów. Jego zadaniem było po uwolnieniu wszystkich więźniów, przez Anthonego i Jony’ego wysadzić fabrykę. Eryk pokazywał mu plany budynku i najlepsze miejsca, w których można by było podłożyć bombę. Key miał tez zapoznać się z planem, urządzeń obronnych Fabryki by dojść do tego miejsca cało. Na koniec Eryk powiedział Gorg’owi, jakie jest jego zadanie: Osłaniać Key’a gdy jest, w mechu, osłaniać jego mecha, gdy z niego wyjdzie i odciągać od niego uwagę Najemników.
Po chwili z pomieszczenia taktycznego wyszli pozostali. Jony miał zupełnie inna twarz. Kamienną, bez wyrazu. Nie patrząc na innych poszedł do sofy położył się tak, zajął całą – głowę opierał na oparciu na rękę, a z drugiego wystawały mu nogi. Gdy Eryk usiadł na fotelu Anthony nie miał już gdzie siedzieć, ale nie miał zamiaru. Podszedł do Gorg’a i zachęcił go rękom by z nim poszedł. Gdy ten wstał skierował się do pokoju taktycznego, otworzył drzwi i wszedł przez nie razem z komandosem.
Anthony upewnił się, że drzwi są dobrze zamknięte i podał siadającemu na krzesło Gorg’owi jakieś, małe, czarne, plastikowe urządzenie.
- To jest nowoczesny komunikator radiowy, na krótkie zasięg. – Zaczął Anthony - Nie da się wyłapać fal przez niego nadawanych, bynajmniej na razie jest to nie możliwe. – Dodał po namyśle siadając – Teraz zapomnij o tym, co Ci mówił Eryk. Twoje zadanie jest zupełnie inne. Będziesz jechał za Key,’em, ale gdy przytrafi się jakieś niebezpieczeństwo to ratuj tylko i wyłącznie swoją skórę, broń Borze nie ściągaj na siebie uwagi Najemników, gdy zobaczą Key’a. Jedź za nim i czekaj na rozkaz ode mnie z tego komunikatora. Acha i nie chwal się nikomu, że go dostałeś. Eryk i tak o tym wie. – Anthony skończył. Gorg pospieszcie schował komunikator, po czym razem wyszli.
Rebelianci siedzieli jak przedtem, tylko, że Eryk i Jony korzystali teraz z dóbr barków, które były przy każdym fotelu. Anthony skręcił w prawo za Gorg’em i usiadł na ostatnim wolnym fotelu. Jony usiadł normalnie na sofie i zaprosił na nią Gorg’a. Bez słowa podał mu szkoło i nalał koniaku.
Nie zdążyli wypić do końca gdyż usłyszeli głos pilota w ukrytych gdzieś głośnikach:
- Jesteśmy na planecie Biertinia, za chwilę lądujemy! – po chwili dodał – Jesteśmy na wyspie Loix!
Wyszli z promu. Przed sobą widzieli słabo oświetlony obóz. Po chwili przyjechał do nich mały robot.
- On zaprowadzi was do namiotów, w których możecie się przespać – Eryk wskazał na robota - i radzę byście tak zrobili. Bo już o pierwszej na plaży jest zbiórka, na której pokażemy wam mechy i wyślemy zarazem z nimi łodzią podwodna na Novą. Więc nie pozostaje mi życzyć niczego innego ja dobrej nocy.
10 sierpnia 2285r. środa 0,30 – 2,10
Anthony wstał przed pierwszą. Było ciemno w obozie zgasły wszelkie światła, tylko dwaj wartownicy chodzili z latarkami pomiędzy namiotami. Kapitan policzył je, było ich dwadzieścia trzy nie licząc dwóch rozbitych dla nich. Na jego oko w każdym mogło spać trzech żołnierzy.
Przed sobą czuł wiejącą bryzę a za sobą szum lasu, znaczyło to, że obóz umiejscowiony był na plaży, a zaraz za nim był las. Po zapachu Anthony wywnioskował, że rosły tam sosny.
Przeszedł się zobaczyć jak tam ze snem u jego towarzyszy. Gdy wstawał w jego namiocie Gorg spał głębokim snem, w drugim namiocie Jony również, jednak nie było tam Key’a. Anthonego to zaniepokoiło. Wyszedł z namiotu i rozejrzał się po ziemi. W ciemności ledwo zauważył ślady jego podeszwy.
Ukląkł na czworaka i powili zaczął nimi iść. Prowadziły w głąb lasu. Szedł tak jakieś dziesięć metrów, aż usłyszał za sobą głos Key’a:
-Szukasz czegoś? – Anthony obrócił się i spojrzał mu w oczy, po czym dodał spokojnie
-Dokładniej kogoś, jeszcze dokładniej to ciebie – wstał opierając się o drzewo – widzisz wstałem przed pierwszą i nie mogłem zasnąć, więc pomyślałem, że zrobię sobie spacer. Zajrzałem do waszego namiotu i zobaczyłem, że też nie śpisz, więc poszedłem twoimi śladami by razem pospacerować – Athony uśmiechnął się
- Niestety już nie długo pierwsza – powiedział patrząc na zegarek – może, więc pójdź my razem na plaże. Kapitan kiwną głową i poszedł za Key’em.
Gdy się na niej zjawili byli tam już Jony i Gorg. Poczekali jeszcze trochę na Eryka.
Zjawił się on z czwórką innych rebeliantów.
- Witam – powiedział spokojnie – To są ludzie, którym zawdzięczacie swoje nowe zabawki na tę misję – wskazał na żołnierzy, z którymi przyszedł – zaprowadzą oni nas teraz do ich kryjówki.
Bez słowa ruszyli plażą. Po pół godziny doszli do wielkiego klifu. Maszerowali dalej plażą aż znaleźli niewielką jamę. Przewodnicy zatrzymali się chwilę by sprawdzić czy wszyscy są i weszli do jaskini.
Była ona ciemna i wilgotna. Szli w niej jeden za drugim, na przedzie dwóch przewodników po tę w kolejności: Eryk, Anthony, Key, Jony i Gorg, a pochód zamykali następni dwaj przewodnicy.
Po nie całych dziesięciu minutach drogi znaleźli się w wielkiej komnacie. Był to w rzeczywistości hangar dla mechów przekopany w skale. Wszystko było oświetlone, często montowanymi prowizorycznie na ścianach lamami. Turz przed nimi stały cztery Robale, ze zmytym fabrycznym pomarańczowo-czerwonym kolorem. Przy każdym pracowały trzy o połowę od nich mniejsze maszyny, które farbowały je na kolor zielony.
Komandosi rozejrzeli się po bazie. Dało się zauważyć jeszcze dwa tunele obok siebie, jeden durzy by przeszły prze niego mechy i jeden mały dla ludzi. Anthony usłyszał w oddali cichy szum wody. Nabrał w tedy niemalże pewności, że ten tunel prowadzi do jeszcze jednej komnaty, w której znajduje się rzeka podziemna a w niej łudź podwodna.
Poczekali chwilę zanim Roboty skończą farbować Robale. W tym samym czasie Eryk opowiadał Gorgowi i Jony’emu o tych mechach, o ich prowadzeniu i dobrym rozstawieniu trzech parametrów: Celności, Zwrotności i Wytrzymałości tarcz oraz tłumaczył im zarazem, czemu te mechy będą najlepsze dla nich w tej misji. Pozostali nie musieli słuchać, bo jak się okazało mieli już styczność z Robalem.
Gdy maszyny skończyły piloci mogli wejść do maszyn i zapoznać się z nimi w praktyce, a w niej tak naprawdę sterownie, każdym rodzajem mecha było do siebie podobne.
Athony przejrzał dane z komputera pokładowego. Odtworzył sobie na nim makietę Novei z wyznaczeniami trasy, jaka mieli by przejść. Dość długo nad nią myślał. Zaznaczył sobie na niej pewne punkty i poprowadził nową linie koloru fioletowego z obejściami tych miejsc. Złapał swój komunikator i wysłał jedną wiadomość. Po czym szybko obejrzał konfigurację mecha, miałby drobne poprawki, ale raz ustawionych parametrów nie dało się zmienić. Podobało mu się za to uzbrojenie mechów: Lance tachionowe montowane tylko na Robalu i Lasery Snajperskie wolał je od rakiet alfa gdyż potrafiły zadać większe obrażenia.
Złapał za stery pouczył przypływ pozytywnej energii, w kadłubie macha czuła się jak ryba w wodzie.
Rozejrzał się po swoich towarzyszach, również już zapoznali się z mechami, a że mieli wszyscy razem maszyny w połączeniu głosowym pozdrowił wszystkich. W tym samym momencie ich fale złapał Eryk Roy i wydał polecenie przejścia przez większy tunel do łodzi podwodnej.
Wszystkie cztery maszyny ruszył z miejsca. Wielkie mechy kroczyły dumnie w półmroku. Po paru krokach doszli do następnej komnaty. Była mniejsza od pierwszej i zalana wodą. Łódź podwodna okazała się promem transportowym przystosowanym do porusza się pod wodą.
Wszyscy weszli po kolei, przez wielki właz. W środku nie wychodzili już z mechów. Prom nie był przystosowany do przewożenia ludzi. Anthony przejrzał jeszcze raz makietę. Po czym pomyślał sobie czując jak odpływają jak to Rebelianci świetnie potrafią wykorzystać do swoich celów otoczenie.
-------------------------------------------------------------------------------------
Poroszę o szczere komentarze
|
|